Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wybuch w kopalni Mysłowice-Wesoła: Ratownicy odnaleźli zaginionego górnika! [RELACJA]

Monika Chruścińska-Dragan, fot. Maciej Gapiński
Wybuch w kopalni Mysłowice-Wesoła: W nocy z piątku na sobotę, 18 października, ratownicy znaleźli ostatniego górnika zaginionego po wybuchu metanu w kopalni Mysłowice-Wesoła.

AKTUALIZACJA: 19 października, godz. 10:00

Rafał Ebisz, chirurg z Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, gdzie trafili górnicy poszkodowani w wyniku wybuchu metanu w kopalni Mysłowice – Wesoła, potwierdził w sobotę podczas konferencji, śmierć drugiego pacjenta leczonego dotychczas na Oddziale Intensywnej Terapii. Pochodził z Imielina.
- To ten pacjent, który od dłuższego czasu pozostawał w stanie krytycznym – wyjaśnił doktor Rafał Ebisz. Lekarze oceniali nawet jego stan, jako „ekstremalnie krytyczny”. Jak dodał Ebisz na intensywnej terapii CLO nadal przebywa pięciu górników. - Dwóch pozostaje w stanie skrajnie ciężkim, pozostali w stanie ciężkim – podsumował lekarz.

AKTUALIZACJA: 18 października, godz. 4.50
O godz. 1.37 nad ranem w nocy z piątku na sobotę, 18 października, zastępy ratownicze przeszukujące końcówkę rozlewiska, 440 m od wlotu chodnika na poziomie 665 m w kopalni Mysłowice-Wesoła znalazły zaginionego 42-letniego górnika-kombajnistę, Bogdana Jankowskiego. Poszukiwania trwały od poniedziałku, 6 października. Obecny stale w bazie ratowników lekarz potwierdził zgon mężczyzny.

- Znalezienie pracownika było możliwe dzięki olbrzymiej determinacji i poświęceniu ratowników, kierownictwa akcji, członków jej sztabu, kierownictwa kopalani i KHW SA - podkreśla Wojciech Jaros, rzecznik prasowy Katowickiego Holdingu Węglowego.

W nocy z piątku na sobotę w akcji poszukiwawczej uczestniczyło 16 zastępów ratowniczych, pomiarowcy kontrolujący stan gazów kopalnianych, lekarz. Była to już dwunasta doba akcji. - Podczas jej trwania ratownicy wielokrotnie musieli przerywać poszukiwania i wycofywać się do bazy z uwagi na zagrożenie stwarzane przez wzrost stężeń gazów wybuchowych - wyjaśnia Jaros.

AKTUALIZACJA: 17 października, godz. 7.30
W nocy ratownicy byli jeszcze raz wycofywani ze stefy zagrożenia ze względu na wysokie stężenie gazów wybuchowych. Obecnie powoli dobiega końca wypompowywawanie wody z pierwszego rozlewiska i za kilka godzin ratownicy wznowią poszukiwania ostatniego zaginionego pod ziemią górnika.

- Rozlewisko obniżyło się do ok. 0,80 m głebokości. Spodziewamy się, że dzisiaj rozpoczniemy taką bardzo szczegółową penetrację wyrobiska - relacjonuje Grzegorz Standziak z kopalni Mysłowice-Wesoła. Aby ratownicy mogli ze sprzętem przejść na drugą stronę muldy, lustro wody w niej musi obniżyć się jeszcze o ok. 30 cm.

Dalej już prace ratowników będą przebiegały jak do tej pory. - Montujemy kolejną lutnię, przewietrzymy wyrobisko, rozłożymy linię chromatograficzną i ratownicy będą posuwali się do przodu - zapowiada Standziak. Lutniociąg jest doprowadzony na 351 m licząc od początku chodnika. Ratownicy mają do przeszukania jeszcze około 140-150 metrów wyrobiska. Przed ratownikami jednak jeszcze drugie rozlewisko. - Jest mniejsze objętościowo, a jego głębokość nie powinna przekraczać 1,20 m - wylicza Standziak.

- W ciągu dnia zastępy wejdą do strefy, w której będzie już prowadzona penetracja z bardzo starannym przeszukiwaniem wszystkich zakamarków. Ratownicy przekroczą bowiem orientacyjną granicę obszaru, na którym może znajdować się poszukiwany pracownik - zapowiada Wojciech Jaros, rzecznik prasowy KHW, do którego należy kopalnia.

b]AKTUALIZACJA: 16 października, godz. 20
Od godz. 18.30 pompowanie odbywa się znowu z pełną wydajnością.

- Problemem wszystkich działań prowadzonych tam jestpolega na tym, iż muszą odbywać się w bardzo trudnych warunkach (temperatura, wilgotność) i być wykonywane przez ratowników w aparatach oddechowych, a praktycznie wszystkie prace, w tym transportowe (pompy - 25 kg jedna; 20-metrowe odcinki lutniociągu - 90 do 100 kg) można wykonywać jedynie ręcznie - wyjaśnia Wojciech Jaros z KHW.

AKTUALIZACJA: 16 października, godz. 9
W nocy ratownikom udało się posunąć do przodu o ok. 40 metrów, jednak tuż po godz. 5 zostali znów wycofani ze względu na wysokie stężenie gazów wybuchowych. - Czekamy aż sytuacja się ustabilizuje - wyjaśnia Wojciech Jaros, rzecznik prasowy KHW.

AKTUALIZACJA: 15 października, godz. 18
W kopalni trwa nadal pompowanie wody. - Udało nam się określić dość precyzyjnie pojemność rozlewiska, które znajduje się przed ratownikami i okazało się, że jest ono dwa razy większe niż początkowo szacowaliśmy - wyjaśnia Grzegorz Standziak z KWK Mysłowice-Wesoła.

Rozlewisko w najgłębszym miejscu miało wczoraj ok. 2 m głębokości, a wysokość lustra wody trzeba było obniżyć minimum o połowę, co jak oszacował rano Standziak, miało potrwać nawet kolejną dobę.

- Według przybliżonych obliczeń do osiągnięcia poziomu 1 metra głębokości wody w pierwszej muldzie zostaje jeszcze około 300 m3, a do 50 cm – kolejne 200 - podał ok. godz. 16 Wojciech Jaros, rzecznik KHW, do którego należy kopalnia. - Jeśli nie będzie innych zakłóceń ratownicy ruszą do przodu nad ranem we czwartek, 16 października - zapowiada.

Standziak odniósł się w środę, 15 września, także do doniesień oskarżających władze kopalni, że choć wiedziała o zagrożeniu, nie wstrzymała wydobycia. - Na zmianie, na której doszło do wypadku, nie było już wydobycia, a ratownicy prowadzili prace profilaktyczne - wyjaśnia. Przyznał też, że stężenie metanu w ścianie, owszem przekraczało przed wypadkiem dopuszczalne 2 proc., ale zawsze w tym momencie załoga była wycofywana, a urządzenia wyłączane. - I to jest w zapisach dyspozytorskich, którema prokuratura - zapewnia Standziak.

AKTUALIZACJA: 14 października, godz. 7.30
Kwadrans przed godz. 6 rano we wtorek, 14 października, ratownicy wznowili akcję poszukiwawczą zaginionego górnika w KWK Mysłowice-Wesoła. Sytuacja w nocy z poniedziałku na wtorek, 14 października, była niejednoznaczna. - Po chwilach uspokojenia parametrów, powtarzały się wartości wskazujące na zagrożenie wybuchem. Ratownicy trzykrotnie wychodzili z bazy i byli wycofywani ze strefy niebezpiecznej - wyjaśnia Wojciech Jaros, rzecznik prasowy KHW.

W tej sytuacji pompowanie wody z rozlewiska zostało wczoraj zatrzymane zaraz po jego rozpoczęciu. Ratownikom nadal pozostaje więc pompowanie wody z głębokiej na 1,7 m muldy w wyrobisku, a następnie ok. 170 metrów do pokonania do miejsca, w którym prawdopodobnie znajduje się poszukiwany pracownik.

AKTUALIZACJA: 13 października, godz. 16
Cztery pompy, które zostaną użyte do usuwania wody z rozlewiska są w końcu na miejscu i zaczynają pracę. - W rezerwie jest też drugi komplet pomp. Orientacyjny czas pompowania wynosi do dziesięciu godzin, o ile nie zajdą nieprzewidziane okoliczności - zaznacza Wojciech Jaros, rzecznik prasowy KHW.

Na rozlewisko, przypominjmy, ratownicy natrafili na pierwszej muldzie na odcinku ostatnich ok. 170 m od miejsca, gdzie prawdopodobnie znajduje się górnik. Przed nimi jest jeszcze kolejna. - Mamy nadzieję, że nie będzie zalana wodą - zaznacza Jaros.

AKTUALIZACJA: 13 października, godz. 10
Dziś minie tydzień od katastrofy w kopalni Mysłowice-Wesoła, a jeszcze nie zakończyła się akcja ratunkowa zaginionego górnika. Ratownicy napotkali na kolejną przeszkodę. Tym razem w wyrobisku, gdzie trwa poszukiwanie górnika, napotkali oni na wodne rozlewisko.

- Po przebyciu 330 metrów od skrzyżowania chwilę po północy ratownicy natrafili na rozlewisko głębokie na ok. 1,7 metra, któreego nie byli w stanie przebyć - relacjonuje Wojciech Jaros, rzecznik prasowy KHW. - Aktualnie zatem w stronę rozlewiska transportowane są pompy pneumatyczne, które zostaną podłączone do przechodzącego tam sprawnego rurociągu sprężonego powietrza. Pompy zasilane prądem elektrycznym nie mogą w tym rejonie pracować z uwagi na zagrożenie wybuchem - wyjaśnia rzecznik KHW.

Szabcowane jest, że odpompować będzie trzeba nawet do 700 m3 wody. - Trzeba obniżyć jej poziom do najwyżej 70 cm. Tak, aby ratownicy z aparatami ucieczkowymi i niesionym ze sobą sprzętem ratowniczym mogli przejść bezpiecznie - tłumaczy Jaros.

Ratownicy wciąż też budują przed sobą lutniociąg i rozwijają linię chromatograficzną. Od miejsca w którym ostatnio był zlokalizowany poszukiwany pracownik dzieli ich jeszcze ok. 170 metrów.

AKTUALIZACJA: 12 października, godz. 20.18
Ratownicy cały czas posuwają się do przodu. Jak zaznacza Wojciech Jaros, rzecznik prasowy KHW, zamknięcie tamy przeciwwybuchowej, odcinającej dopływ powietrza do ściany, sprawdziło się. - Sytuacja wydaje się stabilna. Do godz. 19.50 ratownicy posunęli się z budową lutniociągu rozrzedzającego dymy o 180 m. Linia chromatograficzna przesunięta została na 190. metr - relacjonuje rzecznik.

Chodnik od skrzyżowania ma około 550 metrów długości, miejsce w którym zaginiony pracownik był zlokalizowany ostatni raz jest ok. 50 m przed jego zakończeniem. - Zostawałoby zatem jeszcze około 320 metrów do pokonania - wylicza Jaros. - Wciąż jednak nie wiadomo, jak wygląda sytuacja na kolejnych odcinkach. Chodnik nie przebiega poziomo, są w nim dwie duże muldy, gdzie mogą występować rozlewiska wodne - zaznacza.

AKTUALIZACJA: 12 października, godz. 15.15
W sobotę trzeba było zamknąć wybudowaną wcześniej tamę przeciwwybuchową, co ograniczyło dopływ powietrza, a w efekcie także zadymienie w wyrobisku i ratownicy mogli wznowić poszukiwanie zaginionego pod ziemią górnika-kombajnisty.

- Zgodnie z zaleceniami zespołu specjalistów, wczoraj po południu zamknięto tamę przeciwwybuchową, odcinając dopływ powietrza do ściany 560, oraz rozpoczęto podawanie tam azotu. Równocześnie przez cały czas jest kontynuowane tłoczenie powietrza do lutni, w której może znajdować się zaginiony pracownik - informuje Wojciech Jaros, rzecznik prasowy KHW, do którego należy kopalnia. Przeszukiwanie wyrobiska może potrwać do jutra, a nawet do wtorku. Ratowników od miejsca, w którym prawdopodobnie znajduje się zaginiony, dzieli jeszcze ok. pół kilometra.

AKTUALIZACJA: 11 października, godz. 8
Atmosfera w rejonie poszukiwań górnika zaginionego w kopalni Mysłowice-Wesoła znów grozi wybuchem, wycofano więc z niego ratowników – poinformował w sobotę rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego Wojciech Jaros.

- Po północy w nocy z piątku na sobotę ratownicy wyszli z bazy. Pokonawszy pierwszy, już rozpoznany odcinek długości ok.

1 km weszli do strefy bezpośredniego zagrożenia na ok. 20 metrów, rozwijając linię chromatograficzną. Jest to ważne, gdyż pozwala na uzyskanie dokładniejszych danych pomiaru gazów. Gdy wracali po kolejny element lutniociągu, który zabudowują przed sobą, zostali wycofani. Zdecydowano o tym, ponieważ pomiary wykazały, że stężenia gazów osiągnęły wielkości wskazujące na zagrożenie wybuchem – relacjonował Jaros.

Razem z zastępem penetrującym strefę niebezpieczną wycofano do bazy pozostałych ratowników wykonujących tam prace przygotowawcze, profilaktyczne, w tym zajmujących się uruchomieniem klimatyzatora. Od godz. 3 rano ratownicy czekają, aż stężenia gazów wybuchowych spadną do wartości bezpiecznych.

Wybuch w kopalni Mysłowice-Wesoła: Obecnie pod ziemią w rejonie zagrożenia jest bardzo duże zadymienie, widoczność ograniczona do pół metra, co uniemożliwia przemieszczanie się do przodu. Temperatura miejscami osiąga 38 stopni Celsjusza.

AKTUALIZACJA: 10 października, godz. 23
Zakończył pracę zespół specjalistów i na podstawie jego ustaleń kierownik akcji podjął decyzję o kontynuacji przez ratowników penetrowania chodnika - informuje Wojciech Jaros z KHW. Warunkiem jest uruchomienie klimatyzatora, co nastąpić ma w nocy z piątku na sobotę, 10 na 11 października.

- Zabudowując przed sobą lutniociąg, tak aby czyste powietrze rozrzedzało dymy, ratownicy będą równocześnie rozwijali linię chromatograficzną. Pozwoli to na uzyskanie bardziej pewnych danych dotyczacych składu powietrza w kolejnych fragmentach chodnika - wyjaśnia Jaros.

Ratownicy będą posuwali się ostrożnie, w tempie zależnym od warunków, jakie napotkają w wyrobisku. Obecnie nie wiadomo w jakim stanie znajduje się chodnik, którym będą się przemieszczali. - Ukształtowanie wyrobiska wskazuje na możliwość powstania tam rozlewiska wodnego - zaznacza rzecznik KHW. - Kolejne posiedzenie zespołu, mające podsumować postęp, wyciągnąć wnioski i przekazać dalsze zalecenia przewidziano na poniedziałek rano - zapowiada.

AKTUALIZACJA: 10 października, godz. 8.40
W kopalni Mysłowice-Wesoła nadal trwa budowa tamy przeciwwybuchowej. Jej powstanie pozwoli ratownikom na wejście do strefy, w której spodziewają się znaleźć poszukiwanego górnika.

- Gotowe są dwa mury z kostki betonowej, zamykające tamę na dwóch jej końcach - relacjonuje Wojciech Jaros, rzecznik prasowy KHW. - Trwa wypełnianie przestrzeni między nimi (ok. 60 m3 - przyp. red.) specjalnym, szybkowiążącym spoiwem mineralnym. Potrzeba do tego około 50 ton suchego materiału, który jest dostarczany w 25-kilogramowych workach. Trafia z nich do pompy mieszającej go z wodą i zatłaczającej gotową mieszaninę - wyjaśnia.

Przez tamę prowadzą dwa przełazy, służace zarówno do przechodzenia ludzi, jak i do przepuszczania powietrza. W razie potrzeby mogą zostać natychmiast zamknięte, odcinając dopływ powietrza do zagrożonego rejonu.

- Jak wynika z informacji otrzymanej z bazy ratowników, prace mogą zostać zakończone do wieczora. Po wybudowaniu tamy, ratownicy po raz kolejny zaczną penetrację strefy zagrożonej - zapowiada Jaros.

Pod ziemią przy prowadzeniu akcji pracuje stale od 8 do 10 zastępów ratowników (czyli ok. 40-50 osób), pomiarowcy monitorujący stan powietrza oraz lekarz.

AKTUALIZACJA: 9 października, godz. 13
Ratownicy zabudowali lutniociąg na 150-metrowym odcinku, na którym mogli poruszać się bezpiecznie. W tym czasie drugi zastęp rozpoczął budowę tamy przeciwwybuchowej.

- To poważne przedsięwzięcie, gdyż przy przekroju chodnika ok. 22 m kw. zabudowane zostaną odgradzające przegrody z kostki betonowej, a przestrzeń między nimi zostanie wypełniona materiałem szybkowiążącym. Tama będzie miała prawie 4 metry długości, a do jej budowy zużyte zostanie ok. 55 ton materiałów - wylicza Wojciech Jaros, rzecznik prasowy KWH.

Rolą tamy jest umożliwienie błyskawicznego odcięcia powietrza wchodzacego do chodnika i dalej idącego przez ścianę, gdyby w powietrzu wychodzącym wystąpiły wyższe stężenia gazów wybuchowych. - Odcięcie powietrza zmniejszy natomiast ryzyko zapłonu, wybuchu, co ma bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo ratowników - przypomina Jaros.

Po zakończeniu budowy tamy, ratownicy będą dalej posuwali się do przodu w kierunu przeciwnym do ruchu powietrza, aby podejść do strefy, w której ostatni raz widziany był zaginiony górnik. - Do strefy tej podawane jest przez cały czas świeże powietrze, aby umożliwić oddychanie temu pracownikowi - zaznacza rzecznik prasowy KHW.

AKTUALIZACJA: 9 października, godz. 8.50
- Budowa zapowiadanego wcześniej lutniociągu już się rozpoczęła, ale okazało się, że u wylotu powietrza z lewej strony wzrosło stężenie gazów wybuchowych i eksperci zezwalają ratownikom na przejście jeszcze tylko 150 metrów - relacjonuje Wojciech Jaros, rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, właściciela kopalni.

W związku z tym równolegle na chodniku bocznym z prawej strony rozpoczęła się budowa tamy przeciwwybuchowej. - Tama w razie wzrostu stężenia gazów do poziomu zagrażającego bezpośrednio wybuchem, zamknie dopływ powietrza i zmniejszy ryzyko eksplozji - wyjaśnia rzecznik KHW. Jak tłumaczy, wydłuży to jednak znacznie czas akcji ratowniczej. - Budowa tamy może zająć nawet 24 godziny. Transport narzędzi pod ziemię już się rozpoczął i kolejne ekipy ratowników rozpoczęły jej budowę - dodaje Jaros.

– To bardzo dużo biorąc pod uwagę pracę przy ograniczonym dostępie powietrza, w aparacie oddechowych, w dużej wilgotności i ze sprzętem ratunkowym na plechach. Na pewno nie jest to spacer, a raczej ciężki marsz – mówi Grzegorz Standziak, kierownik działu energomechanicznego KWK Mysłowice-Wesoła.

Ratownicy spodziewają się znaleźć zaginionego w rejonie napędu pomocniczego ściany. Tam jego koledzy widzieli go po raz ostatni.

W środę, 8 października, przed południem ratownicy ponownie próbowali wejść do wyrobiska, w którym doszło do wypadku. W fatalnych warunkach przeszli ok. 200 metrów. Od miejsca, gdzie prawdopodobnie znajduje się zaginiony kombajnista dzieliło ich jeszcze ok. 500 metrów. Musieli jednak zawrócić ze względu na zbyt duże zadymienie i wysoką temperaturę.

– Warunki okazały się na tyle trudne i zmienne, że ratownicy muszą mieć zabudowany lutniociąg i uruchomiony wentylator, aby móc przesuwać się dalej do przodu. To spowoduje rozrzedzenie dymu, a więc poprawi widoczność i jednocześnie warunki klimatyczne. Za to jednak zdecydowanie wydłuży czas dotarcia do naszego pracownika. Mówimy już o przestrzeni kilku – kilkunastu godzin – wyjaśnia Standziak.

Taka technika stosowana jest także przy drążeniu przodków górniczych, tyle że nie przez ratowników, a górników i kombajn przodkowy.

Jedyną szansą na przeżycie górnika w warunkach panujących na dole jest lutniociąg już ułożony w wyrobisku, którym cały czas jest tłoczone powietrze właśnie w rejon, gdzie przebywał kombajnista. - Jeśli znajduje się u wylotu lutni lub w samej lutni ma duże szanse na przeżycie. Choć tak naprawdę nie mamy pojęcia, co ratownicy zastaną na miejscu - zaznacza Standziak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na myslowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto