Centralna, najlepsza restauracja w Mysłowicach. Tu zjesz śniadanie jak... Nergal

Restauracja Centralna już w okresie międzywojnia uchodziła za najlepszy lokal w mieście. Teraz historia zatoczyła koło...

Marzena Kot: Kiedy trzy lata temu przejmowałyśmy lokal od poprzednich właścicieli, za cel postawiłyśmy sobie przywrócić temu miejscu dawną świetność. Zanim powstało Divertimento, lokal nazywał się właśnie Centralna i był bardzo popularny wśród mysłowiczan. Nie ukrywam, że czasy się zmieniły, ale do dziś przychodzą do nas klienci, którzy pamiętają go i mają dużo pozytywnych wspomnień z nim związanych. Są to pary, które np. poznały się tu na dansingu, albo obchodziły rocznicę swojego ślubu i lubią tu wracać.
Barbara Pazera: To było kiedyś prestiżowe miejsce. Z opowiadań klientów wiemy, że tu, gdzie dziś wisi obraz (po lewej stronie od wejścia do głównej sali - przyp. red.), znajdowało się wejście do lokalu. I by dostać się do środka, trzeba było przykleić na szybę 100 złotych. Teraz za wstęp pieniędzy nie pobieramy. Nie mamy też wy-górowanych cen. Ale aranżując wnętrza starałyśmy się przywrócić dawny blask tego miejsca. Budynek ma sto lat. Chciałyśmy oddać jego charakter.

Dużo pracy trzeba było w niego włożyć?

MK: Właściwie to wszystko jest tutaj nowe. Poczynając od okien, przez podłogi, wy-kładziny, instalację grzewczą, toalety, sztukaterię.

Kto stołuje się dzisiaj w Centralnej?
MK: To zarówno mysłowiczanie, jak i osoby spoza miasta. Rodziny, które przychodzą tu zjeść rodzinny obiad i przedsiębiorcy, którzy organizują spotkania biznesowe. Organizujemy też imprezy okolicznościowe - wesela, komunie, stypy. Dlatego też menu mamy bogate - od śniadań, przez przekąski, zupy, dania ze wszystkich gatunków mięs, po desery. Gościliśmy kiedyś też zespół Behemot z Nergalem. Muzycy byli w Mysłowicach przejazdem, w trakcie trasy koncertowej i wstąpili na śniadanie. Kelner ich rozpoznał i zostawili nam autografy.

A jaką kuchnię preferują mysłowiczanie?
BP: Restauracja serwuje kuchnię polską, śląską i włoską. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Są makarony, polędwiczki, placek po węgiersku, pierogi, ale największym powodzeniem wśród mieszkańców cieszą się tradycyjne rosół z makaronem, rolada, kluski śląskie i modro lub smażona kapusta.

Jaki jest rynek restauracji w Mysłowicach?
BP: Nie jest łatwy. Powiedziałabym, że życie towarzyskie w mieście zamiera, a to przekłada się na sytuację restauratorów. Tak się składa, że prowadzę też od 11 lat Gościniec i pamiętam czasy, kiedy przez Mysłowice przewijali się sławni goście. My gościliśmy m.in. Lecha Wałęsę, Marka Borowskiego czy Jurka Owsiaka. Mieliśmy zawsze dużo klientów na czas Off Festivalu, ale też imprezy na Rynku przyciągały do lokalu więcej osób.

Jaki jest więc pomysł pań na przyciągnięcie klientów?
BP: Jesienią wystartujemy z nowym menu. Dziś w karcie mamy osobno mięsa i dodatki, we wrześniu chcemy wprowadzić zestawy i wrócić do organizowanych tu dawno dansingów. Wprowadzimy rabaty i być może zmniejszymy liczbę pozycji. Pójdziemy za radą Magdy Gessler, która mówi: niech będzie mniej pozycji, ale niech będą treściwe.

To może występ w programie "Kuchenne rewolucje"?
BP: (śmiech) Nie, raczej nie będziemy jej tu zapraszać. Nie ma takiej potrzeby.

O historii restauracji Centralna i powrocie do tradycji czytaj więcej TUTAJ.