W poniedziałek strajk ostrzegawczy, generalny na razie odłożony

Załogi obydwu mysłowickich szpitali rozważają rezygnację z zapowiadanych strajków. To efekt wtorkowego spotkania z prezydentem Mysłowic. Grzegorz Osyra obiecał działaczom związku lekarzy, pielęgniarek i położnych, techników medycznych oraz członkom związku grupującego wszystkich pracowników, że znajdzie w budżecie miasta pieniądze na podwyżki wynagrodzeń. Miesięcznie będzie potrzebna kwota 250 tys. zł miesięcznie dla Szpitala nr 2 i 100 tys. zł dla Szpitala nr 1. Do końca roku trzeba z miejskiego budżetu musiałoby zostać wydane ok 1,75 mln zł. Prezydent złożył obietnicę, ale o tym, czy będą pieniądze na podwyżki zdecydują radni.

- Jestem za podwyższeniem płac. Ale miasto, tak naprawdę, nie jest stroną w tej sprawie. To są kwestie do uregulowań ustawowych. Zaproponowane rozwiązanie jest gaszeniem pożaru, ale nie rozwiązuje problemu - uważa Edward Lasok, przewodniczący Rady Miasta.

NAM udało się dowiedzieć, że Osyra zaproponuje, by na wypłaty przesunąć pieniądze zarezerwowana na budowę bloku operacyjnego w Szpitalu nr 2. Najprawdopodobniej pieniądze nie "pójdą" bezpośrednio na podwyżki, ale na pokrycie strat lecznic z ubiegłych lat. W ten sposób dyrektorzy będą mieli do dyspozycji pieniądze na wypłatę wyższych wynagrodzeń. Nadzwyczajna sesja Rady Miasta ma odbyć się we wtorek, 20 czerwca. Przez te kilka dni radni muszą przedyskutować zaplanowane zmiany.

- Liczymy na to, że radni podejmą pomyślną decyzję dla nas i nie dojedzie do tego, czego najbardziej się obawiamy, czyli strajku - mówi Urszula Balner, szefowa mysłowickiej organizacji Związku Zawodowego Pracowników Ochrony Zdrowia.

30-procentową podwyżkę otrzymaliby wszyscy pracownicy obydwu lecznic - od sprzątaczek, poprzez pielęgniarki, techników medycznych, aż po lekarzy. Tyle właśnie żądali protestujący. Domagali się natychmiastowej podwyżki, ale przystali na propozycje, że wyższe wypłaty otrzymają dopiero od sierpnia (zostaną wypłacone we wrześniu). Podwyższona zostanie podstawa wynagrodzenia od której liczone są dodatki funkcyjne, stażowe i premie. Wynagrodzenia pracowników szpitali relatywnie wzrosną więc trochę więcej.

- To nie są żadne kokosy. Jako lekarz bez specjalizacji zarabiam 1200 zł brutto - wyjaśnia Ilona Cebula-Byrska, wiceprzewodnicząca mysłowickiej organizacji Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Lekarze ze specjalizacjami otrzymują 200-300 zł więcej.

O tym, że zapowiedzi strajku nie są pustymi słowami, przekonują wyniki referendów w obydwu mysłowickich szpitalach. W "dwójce" za strajkiem opowiedziało się 55 proc. pracowników, w mniejszej "jedynce" - 80 proc. załogi. Przedstawiciele załóg zaakceptowali prezydencką propozycję i zapowiedzieli, że 20 czerwca nie przystąpią do strajku generalnego. Dzień wcześniej odbędzie się dwugodzinny strajk ostrzegawczy. Lekarze i pielęgniarki, pomiędzy godz. 12 a 14 wyjdą na szpitalny dziedziniec. Na każdym oddziale zostanie tylko po jednym przedstawicielu tych zawodów, a przychodnie będą zamknięte.

- Solidaryzujemy się z innymi strajkującymi. Chcemy zwrócić uwagę, że trzeba odgórnie zmienić zasady finansowania systemu ochrony zdrowia. W skali całego kraju najgorzej wyceniane punkty za usługi medyczne są w naszym województwie - dodaje Cebula-Byrska.

Póki co, strajk w Mysłowicach został jedynie zawieszony, ale nie przerwany. Jeżeli okaże się, że pieniędzy na podwyżki nie ma, akcja zostanie wznowiona,

- Jeżeli okaże, się, że były to zwykłe gruszki na wierzbie i będziemy musieli uciekać się do ostatecznych rozwiązań, to rozpoczniemy strajk. Jesteśmy przygotowani do akcji - zapewnia wiceszefowa związku lekarzy.