Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Urodził się w wozie strażackim. Teraz walczy o życie

Monika Chruścińska
Kasia w pokoju syna. W domu czeka na niego umeblowany pokój
Kasia w pokoju syna. W domu czeka na niego umeblowany pokój Monika Chruścińska
Strażak, sztygar, ojciec dziecka i dużo zimnej krwi było potrzebne, żeby mały Alan przyszedł na świat. - Teraz potrzebna jest wiara w szczęśliwe zakończenie tej niesamowitej historii - mówi mama chłopca, Katarzyna Niedbałka. Przed noworodkiem bowiem skomplikowana operacja serca. I to nie jedna.

Narodziny małego Alana to jak scena z filmu. Znajoma podwozi autem do szpitala parę mysłowiczan - panią Kasię i jej partnera, Gilberta Kotynię. Po drodze łapią gumę. Zdesperowany ojciec dziecka, wyskakuje na drogę w nadziei, że złapie okazję.

Sporo się musi naczekać, zanim wreszcie, tuż przed północą, widzi... zakładowy furgon strażaków Katowickiego Holdingu Węglowego ze sztygarem w środku.
- Pomyślałem na początku, że to jakiś wypadek - opowiada siedzący za kółkiem furgonu, strażak Ireneusz Czak. - Auto na awaryjnych, facet wymachuje rękami... Jak dowiedzieliśmy się co się dzieje, nie czekaliśmy ani chwili.

Mężczyźni przenieśli szybko kobietę do strażackiego auta, ale mały Alan ani myślał dłużej czekać. Poród odebrał ojciec malca w asyście górnika. - Pamiętam tylko, że kiedy ujrzałem główkę chłopca pomyślałem: dlaczego on nie płacze? - wspomina moment narodzin Piotr Stefaniak, sztygar, który oświetlał wnętrze wozu lampą górniczą, kiedy Gilbert odbierał poród. Był obecny przy narodzinach po raz pierwszy.

- Jeszcze nie mam swoich dzieci. Jesteśmy z żoną dwa lata po ślubie i dopiero rozpoczęliśmy starania - uśmiecha się.
Po odwiezieniu do szpitala Alan wyglądał niczym okaz zdrowia. Pępowinę położna odcięła mu jeszcze w samochodzie. Był tylko nieco wychłodzony. Ważył 3,45 kg i miał 54 cm. - Dostał 9 na 10 punktów w skali Apgar - opowiada jego mama.

Rano jednak zaczął robić się siny. Lekarze zdecydowali przewieźć go do Górnośląskiego Centrum Zdrowia w Katowicach, gdzie po przeprowadzeniu dalszych badań potwierdzili obawy poprzedników - wrodzona wada serca.
- Ze szpitala wypisałam się na własne życzenie zaraz następnego dnia. Nie zniosłabym myśli, że leżę w Mysłowicach, kiedy syn mnie potrzebuje - mówi Niedbałka.

Mysłowiczanka codziennie odwiedza małego w katowickim szpitalu. - Na oddział możemy wchodzić tylko pojedynczo - opowiada. - Mały leży podłączony do aparatury. Oddycha samodzielnie, ale serce nie jest w stanie samo prawidłowo pracować - wyjaśnia.

Zmienić to może jedynie operacja, która niesie ze sobą pewne ryzyko. - I z tego co zapowiadają lekarze, na jednej się nie zakończy - zapowiada pani Kasia.
W domu cały czas czeka na chłopca umeblowany pokój, łóżeczko i nowe ubranka. Część kupili sami rodzice, pozostałe przynieśli znajomi i rodzina. Wszyscy trzymają za maluszka kciuki. - Wracaj do zdrowia mały - wtórują Irek Czak i Piotr Stefaniak, którzy pomogli mu przyjść na świat. O jego stanie dowiedzieli się od dziennikarzy. - Jakby co, jesteśmy do usług - mówią.

Katowicki Holding Węglowy obiecał wyszykować Alanowi wyprawkę. - Jest zgoda zarządu. Czekamy, aż wyjdzie ze szpitala - zapowiada rzecznik KHW Wojciech Jaros.

Rodzice Alana obawiają się, że nie poradzą sobie z chorobą syna finansowo. - Ja nie pracuję, a Gilbert ma umowę tylko do końca miesiąca - zwierza się Niedbałka.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na myslowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto