Tak mysłowiccy strażacy, wyposażeni w specjalistyczny sprzęt i kombinezony, ćwiczyli razem z ratownikami WOPR-u ratowanie ludzi spod lodu. - To ćwiczenia organizowane okresowo na wypadek podejmowania interwencji na zamarzniętej tafli akwenów wodnych - mówi mł. bryg. Artur Tomalik z Komendy PSP w Mysłowicach.
Człowiekowi uwięzionemu w przeręblu bardzo trudno samodzielnie się wydostać. Z sekundy na sekundę wyziębiony organizm traci siły. Dlatego tak ważna jest szybka akcja ratunkowa. Metod na wyciągnięcie tonącego jest wiele.
- Mamy sanie lodowe, specjalistyczny sprzęt, którym poru-szamy się po lodzie, a który w razie jego załamania pływa - opowiada Tomalik. - Do tego są jeszcze stroje płetwonurków i ubrania suche, chroniące przed zimną wodą. Pamiętajmy, że jeżeli jesteśmy świadkami wpadnięcia kogoś do wody i nie mamy specjalistycznego sprzętu ani niczego - tj. kija, drabiny, sanek czy sznura związanych szalików - co moglibyśmy rzucić mu z brzegu, lepiej nie podejmować samemu akcji ratowniczej, tylko wezwać straż pożarną - zaznacza strażak.
- Ratownik niezabezpieczony to potencjalna ofiara - podkreśla. Trzeba mieć na uwadze też, że tonący zrobi wszystko, aby wydostać się na powierzchnię. Może nawet wciągnąć nas do wody. - Kiedy sami staniemy się ofiarami, oczywiście wzywamy pomocy i przyjmujemy pozycję embrionalną, rozkładając ręce szeroko na lodzie, by rozłożyć ciężar ciała - radzi pan Artur. Można też ściągnąć czapkę i szalik, które szybko przymarzają do lodu i spróbować się podciągnąć. W tym sezonie nasi strażacy na szczęście sprawdzali swoje umiejętności tylko w pozorowanych wypadkach. - I oby tak pozostało - mówią.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?