Rada Miasta Mysłowice [2014-2020]: Rekordzistka w nowej radzie miasta zdobyła 584 głosy, ale aby dostać mandat wystarczyło przekonać do siebie zaledwie 145 ludzi. Warunek był jeden: wystartować z popularnej listy. A tymi okazały się w tegorocznych wyborach listy Mysłowickiego Porozumienia Samorządowego. Komitet wprowadził do rady 10 osób. Największy przegrany, Ruch Autonomii Śląska - ani jednej. Jego liderzy, Leon Kubica i Sebastian Roncoszek, mimo że uzbierali kolejno 221 i 447 głosów, przepadli na etapie rozdziału mandatów pomiędzy listy.
- Przekroczyłem zaporowe 7 proc. poparcia, ale zabrakło nam ok. 750 głosów do komitetu My to My i w ostatecznym rozrachunku to właśnie on wprowadził dwóch swoich ludzi do rady miasta - wylicza Leon Kubica, radny dwóch ostatnich kadencji.
Osiem lat temu dostał się do gremium z listy Nowe Mysłowice. W kolejnych wyborach startował już z RAŚ-u. Zdobył wówczas kolejno 272 i 368 głosów. Co zawiodło? - Myślę, że na wynik RAŚ-u w tych wyborach wpłynęła bardzo duża konkurencja. W Mysłowicach swoich pretendentów do rady miasta wystawiło aż dziesięć komitetów. To łącznie 390 kandydatów. Tylko na mojej ulicy mieszka kilku. Głosy wyborców rozdrobniły się między mniejsze komitety. Z taką sytuacją jeszcze nie miałem do czynienia - analizuje Kubica.
Mimo to wynik RAŚ-u ocenia pozytywnie. - Zabrakło nam naprawdę niewiele. Mieszkańcy wciąż nas zauważają, a ja - jeśli tylko zdrowie mi pozwoli - będę nadal śledził obrady radnych i działał społecznie - zapowiada. W pierwszej kolejności przysiądzie do prac nad wydaniem książki poświęconej historii Krasów, której jest współautorem. - Tekst jest praktycznie gotowy, pozostało nam dopracować kwestie graficzne i znaleźć sponsora - wyjaśnia. - Myślę, że książka zainteresuje wiele osób. Krasowy to najstarsza dzielnica w mieście, o czym niewielu wie. Należy jej się publikacja - mówi.
Na liście zawiedzionych znaleźli się także Sebastiana Roncoszek i Michał Makowiecki.
Obaj są młodzi, dopiero drugi raz kandydowali do samorządu, wydawać się mogło, że mogą liczyć na stałe grono wyborców. Pierwszy zapowiadał się na następcę ojca, który zasiadał w radzie przez wiele lat, drugi zyskał sympatię co poniektórych domagając się w trakcie kadencji obniżenia diet radnym. Makowiecki startował tym razem nie pod szyldem PO, a komitetu My to My. Miało to przynieść sukces, a stało się odwrotnie. Zdobył 213 głosów i nie załapał się na mandat w swoim okręgu. - Muszę zredefiniować swoją działalność publiczną - mówi.
Wielkim nieobecnym nowej rady, tyle że na własne życzenie, jest Piotr Oślizło, radny czterech kadencji, ostatnio Prawa i Sprawiedliwości. - Potrzebuję więcej swobody niż dawałby mi mandat radnego Prawa i Sprawiedliwości - przyznał przed wyborami i sam spasował. - Moja rezygnacja niektórych zapewne ucieszyła, ale nie zamierzam odcinać się całkowicie od samorządu - zaznacza.
Z ponownego ubiegania się o mandat, obok Piotra Oślizły, zrezygnowali także Jolanta Charchuła (PO), Joanna Plewa (MPS) i Daniel Jacent (radny niezależny, wcześniej PiS). Radni Zbigniew Karaszewski i Andrzej Sikora, którzy niedługo przed wyborami zamienili PiS na barwy komitetu My to My uzbierali ostatecznie tylko 63 i 71 głosów.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?