Co roku, wchodząc na brzęczkowicki cmentarz, wielu mieszkańców starszego pokolenia kieruje swoje pierwsze kroki nad mogiłę naprzeciw bramy głównej, tuż obok krzyża cmentarnego. To grób ks. kanonika Franciszka Maronia. 1 listopada zawsze tonie w kwiatach i zniczach. – Stawiają je tu tak starsze, jak i młodsze pokolenia, głównie mieszkańcy tzw. Starych Brzęczkowi dla których kanonik nie jest obcą osobą. Ja też zawsze przynoszę jeden dodatkowy znicz na grób naszego proboszcza – opowiada nam pani Krystyna, mieszkanka Mysłowic. – Razem z nim budowaliśmy nasz brzęczkowicki kościół. Przychodziło nas sporo i każdy pomagał przy stawianiu jego fundamentów jak tylko mógł - wspomina.
Ks. Maroń to także pierwszy duszpasterz parafii Matki Boskiej Bolesnej w Brzęczkowicach. Proboszczował jej w czasach stalinowskich. Był także wielkim pasjonatem historii Śląska. Zmarł w 1984 roku.
Spacerując alejkami cmentarza przy rogu ulic Mikołowskiej i Katowickiej nie sposób nie zauważyć natomiast mogiły znanego aktora z Mysłowic, Andrzeja Nardelli. Zdobią go dwa duże skrzydła z białego marmuru, a pod nimi, już nieco zatarty napis "Ars tua vita", co znaczy "sztuka twoja żywa". Artysta miał zaledwie 25 lat, kiedy w 1972 roku utonął w Narwi. Prawdopodobnie nie usłyszał alarmu, gdy otworzono śluzę i porwał go silny prąd. Na ekrany kin wchodziła wtedy "Szklana kula" z jego udziałem.
– Kiedyś mogiłę odwiedzała aktorka Magda Umer, jego narzeczona z Warszawy. Mieli się pobrać. Teraz chyba nie przyjeżdża, bo dawno jej tu nikt nie widział - mówi pani Krystyna.
W nowszej części największej mysłowickiej nekropolii spoczywają także rodzice kardynała Hlonda. Z kolei na cmentarzu ewangelickim na Słupnej pochowany został Emil Edmund Caspari, delegata Polski na konferencję genewską, działacz PPS, publicysta i poseł na Sejm Śląski i jego wicemarszałek. A w zabytkowej brzezińskiej krypcie znajduje się m.in. trumna ks. Jana Kudery.
Pożegnaliśmy ich ostatniego roku:
Natalia Gołąbek - opuściła nas dokładnie 1 listopada ubiegłego roku. Mysłowicom, gdzie się urodziła i wychowała, pozostała wierna przez całe swoje życie. Była nauczycielką, radną miasta i dzielnicy, założycielką Stowarzyszenia Rodzin Wielodzietnych w mieście. Chorobie nowotworowej nie poddawała się przez osiem lat, ludziom nawet w trudnych chwilach zawsze pokazywała pogodną twarz, zawsze uczynna, uśmiechnięta, życzliwa, zawsze z dobrym słowem dla każdego, stawiająca czoła problemom. Jej zasługą były organizowane na rzecz Starego Miasta takie akcje jak m.in. "Stare Miasto młode zielenią", "Trzeźwość=radość" czy "Człowiek jest tyle wart, ile może zrobić dla drugiego człowieka".
Witold Sowa - zmarł 17 maja w wieku 59 lat. Był wieloletnim, zasłużonym ochotnikiem Straży Pożarnej w Kosztowach, gdzie przez kilka kadencji pełnił funkcję naczelnika. Przeszedł wszystkie szczeble w pracy strażaka, wyróżniony został najwyższym odznaczeniem w OSP "Złotym Znakiem Związku" nadanym przez Prezydium Zarządu Głównego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP. Zawodowo pracował przez lata na kopalni Wesoła. Zmarł na atak serca w trakcie tegorocznej akcji powodziowej.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?