Każdy czytający biuletyn może dowiedzieć się z niego, że Mysłowice należą do miast o najniższym poziomie zadłużenia w naszym regionie, budują mosty, zaczynają remontować drogi, tworzą nowe mieszkania, dzięki radnym straciły środki unijne na promocję Trójkąta Trzech Cesarzy... i długo by jeszcze wymieniać. Nie dowie się jednak, ile kosztowała podatników taka kolorowa laurka. Przeciwnicy prezydenta są oburzeni, mieszkańcy zdezorientowani, niektórzy nawet zażenowani.
Prezydent w wydaniu gazetki tuż przed wyborami nie widzi nic złego. "Czuję się zobowiązany do zdania relacji z mojej prawie ośmioletniej pracy" - pisze na drugiej stronie biuletynu.
- Jak dla mnie to wykorzystywanie publicznych pieniędzy do promowania siebie w kampanii wyborczej. - ocenia Agnieszka Górnik, mieszkanka Brzezinki.
Krytyki nie szczędzą też przeciwnicy Grzegorza Osyry. - Publikacja moim zdaniem ma charakter agitacyjny i wydana w okresie kampanii powinna być traktowana jak materiał wyborczy, finansowany przez komitet - oburza się Leopold Łukaszewicz, kandydat na radnego "Mysłowice 2010 Plus".
Miasto twierdzi jednak, że nie zapłaciło za niego ani złotówki. - W ramach oszczędności znaleźliśmy sponsora, który sfinansował wydanie biuletynu - twierdzi rzecznik magistratu, Michał Woźniczko. Kto jest sponsorem? To tajemnica. Miasto nie poda takiej informacji. Tak samo, jak liczby egzemplarzy i kosztów wydania miejskiej gazetki. Miejskiej, bo czytamy w niej, że jest "Bezpłatnym Biuletynem Informacyjnym Urzędu Miasta". Przez pracowników magistratu - jak podkreśla Woźniczko - została też przygotowana.
- Finansowanie takich wydawnictw z pieniędzy podatników jest formalnie dopuszczalne, ale nieetyczne - tłumaczy dr Marek Mazur, specjalista ds. marketingu politycznego Uniwersytetu Śląskiego. - Nawet jeśli Urząd Miasta nie sfinansował wydania biuletynu, a tylko przygotował go, to też poniósł koszta - dodaje. A to, że magistrat nie chce podać kto sfinansował i ile kosztował biuletyn - zdaniem dr Mazura - tym bardziej źle świadczy o urzędzie. - Wprowadza niejasności. Klarowniej byłoby przyznać się kto poniósł koszta i w jakiej wysokości - ocenia.
Podobnego zdania jest również Grzegorz Wójkowski, prezes Stowarzyszenia Wzajemnej Pomocy Bona Fides. - To bardzo nieetyczne. Urząd Miasta to instytucja publiczna i mieszkańcy mają prawo wiedzieć kto finansuje jej biuletyn, na jakiej zasadzie i co z tego ma strona finansująca - mówi.
W podobny sposób podsumowują swoje kadencje także włodarze innych miast. Stanisław Korfanty, prezydent Piekar Śląskich wydał nakładem Urzędu Miejskiego 25 tys. egzemplarzy "Raportu Samorządowego" utrzymanego w podobnym charakterze co mysłowicki biuletyn. Ile Kosztował? Jak podaje magistrat, 11 tys. zł.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?