Ona pochodzi z stąd, on z Bielska-Białej. Poznali się na studiach. Od ponad dwudziestu lat mieszkają i malują w Janowie. Małgorzata i Andrzej Kacperkowie - ich nazwisko jest nawet lepiej znane poza miastem, niż w samych Mysłowicach.
Na pierwsze zajęcia plastyczne pani Małgorzata chodziła do katowickiego Janowa. Kilkadziesiąt lat wcześniej malowali tam Teofil Ociepka i Erwin Sówka, znani śląscy prymitywiści. Po średniej szkole, zdecydowała się studiować w katowickim oddziale krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych.
- Poznaliśmy się na uczelni - mówią Małgorzata i Andrzej Kacperkowie.
Kacperek, choć urodzony w Praszce, wychował się w Bielsku-Białej. Tam też skończył liceum plastyczne.
- Malowałem od małego. Wolałem rysować niż grać w piłkę - opowiada z uśmiechem.
Między plenerem a pracownią
Malowaniem obrazów nie zajął się od razu. Zaraz po studiach przez kilka lat jako ilustrator pracował w wydawnictwie "Śląsk".
- Nie mam z tego okresu wiele. Robiłem okładki, ilustracje. Ale ciągnęło mnie do malowania. To była kwestia zdecydowania się. Teraz robię to, co lubię - mówi malarz.
Od ponad dwudziestu lat swoje życie dzieli pomiędzy malarskie plenery i dom. A jak dom, to przede wszystkim wykończona w ubiegłym roku pracownia. Jasne i przestronne, starannie zaprojektowane pomieszczenie, gdzie swoje miejsce ma każdy pędzel, każda tubka farby, każda rama. To tam można obejrzeć ostatnie działa Kacperków. Więcej i częściej tworzy mąż.
Płótna jak ogrody
Dla mnie najważniejszy jest dom. Dopiero potem maluję - wyjaśnia Małgorzata Kacperek. Jej oczkiem w głowie jest przydomowy ogród. Zarówno w nim, jak i na sygnowanych jej imieniem płótnach, widać pasję pani Małgorzaty - kwiaty.
Jej mąż gustuje za to w pejzażach. Stąd częste wyjazdy na plenery.
- Są o tyle dobre, że nie ma się nic na głowie. Oczywiście, jeżeli nie jest się komisarzem takiego wyjazdu - zaznacza Andrzej Kacperek. Jego ulubione miejsca to przede wszystkim Szczyrk, Mikołów i Dębowa Góra w pobliżu Płocka.
- W gruncie rzeczy może to być dowolny fragment przyrody. Mam kolegę, który maluje wszystko, co zobaczy. Ja wolę się zastanowić co i jak namalować - dodaje.
Pastele i oleje
W ciągu roku spod ręki pani Małgorzaty wychodzi około 50 obrazów. Ponad dwieście potrafi namalować pan Andrzej.
- Rekord to 300, ale ja nie robię nic innego, tylko maluje - dodaje.
Małżonkowie preferują też inne techniki plastyczne. Żartują, że nie chcą robić sobie konkurencji. Pani Małgorzata najczęściej sięga po pastele. Jej mąż wybiera płótna i farby olejne.
W okresie wiosenno-letnim malarstwo pochłania prawie każdą wolną chwilę pana Andrzeja. Z trudem znajduje czas, by zająć się przyziemnymi sprawami - rachunkami czy rozliczeniami. Nieco spokojniej jest w okresie zimowym.
- Tak było od początku roku. Przez trzy miesiące nikt nic ode mnie nie chciał. Ale teraz telefon znowu się rozdzwonił - mówi.
Wystawy poza miastem
Mimo, że Kacperkowie od ponad dwudziestu lat wspólnie mieszkają i tworzą w Mysłowicach, to tylko dwa razy prezentowali tu swoje prace. Przed laty indywidualną wystawę miał Andrzej. Teraz prace małżeństwa można oglądać w salce przy kościele w Janowie. O wiele bardziej znany jest poza granicami naszego miasta. Jego obrazy można było obejrzeć m. in. w Tokio i Nowym Jorku, a ostatnio we Lwowie, gdzie swoje prace zaprezentował wspólnie z Janem Wołkiem i Jerzym Grabowskim.
- To było przeżycie. Nad nami wisiały obrazu Matejki i Chełmońskiego - wspomina Andrzej Kacperek.
- Bardzo mile wspominam naszą wspólną wystawę w Galerii "Łaźnia" w Koninie - dodaje pani Małgorzata.
Kacperkowie mają dwie dorosłe córki. Mimo że obydwie przejawiają plastyczne zdolności, to żadna nie zdecydowała się na obraną przez rodziców życiową drogę.
Tatiana Okupnik tak dba o siebie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?