Z własnej inicjatywy wykonał ją artysta-malarz i dyrektor mysłowickiego Muzeum Miasta, Adam Plackowski.
Kupił materiały i przygotował formę. Od miasta dostał na to 500 zł. Wykonany przez niego odlew z żelbetu waży 17 kilogramów i jest wierną kopią posągu, który pod koniec maja w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął ze źródełka.
- Zdecydowałem się na żelbet, aby rzeźba już więcej nie stanowiła atrakcyjnego kąska dla złomiarzy - wyjaśnia Plackowski.
To już bowiem druga w historii replika głowy lwa. Poprzednia, którą najprawdopodobniej skradli około trzech miesięcy temu wandale, wykonana była z mosiądzu.
Zabytkowy oryginał wykuty został natomiast w brązie i zaginął już wcześniej w równie tajemniczych okolicznościach.
Wraz z montażem głowy lwa - jak zapowiada Plackowski - przeprowadzona zostanie częściowa renowacja źródełka i jego otoczenia.
Pracownicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji wyczyścili nieckę, do której będzie spływać woda i wymienili instalację rur, by źródełko mogło bić prosto z paszczy lwa tak, jak to miało miejsce pierwotnie.
Miłośnicy miasta i członkowie lokalnych stowarzyszeń w przyszłym miesiącu zabiorą się za malowanie barierek wokół posągu.
- Być może Promenada najlepsze chwile ma już za sobą, ale nie oznacza to, że możemy pozwolić na śmietnik w samym centrum miasta - zaznacza jeden ze społeczników, Michał Mistewicz ze Stowarzyszenia Mieszkańców Mysłowic "Moje Miasto".
Plackowski wspólnie z przyjaciółmi zajął się już renowacją starego krzyża stojącego przy źródełku. Trzeba było najpierw zdjąć z niego figurę Chrystusa. Inaczej mogłaby się rozpaść. Po uzupełnieniu braków artysta zabezpieczy figurę odpowiednim lakierem przed wandalami.
Pozostanie w piaskowym kolorze, podobnie jak głowa lwa.
Tak lew, jak i krzyż nie były wpisane do rejestru zabytków.
- Dlatego nie są chronione przed zniszczeniem. Z drugiej strony mogłem zabrać się do ich renowacji bez specjalnych pozwoleń, co wiązałoby się z czekaniem i dodatkowymi wydatkami - wyjaśnia Plackowski.
Mieszkańcy Promenadę i posąg darzą dużym sentymentem .
- Źródełko? Toż to była perełka Promenady - pamięta Henryk Niedbała. Uwierzycie, że kiedyś z paszczy lwa lała się czysta woda?
- Biegaliśmy do niego gasić pragnienie po każdym meczu. W czerwcu natomiast odbywały się procesje do krzyża - wspomina mysłowiczanin.
A na cokole nad źródełkiem znajdowały się orły, które potem - w latach 90. XX wieku - podobnie jak prawdopodobnie lew, padły łupem złomiarzy.
Pomnikowa obudowa miała upamiętniać powstanie związku trzech cesarzy
Krąży legenda, że w maju 1873 roku po spotkaniu w pałacu Schoenbrunn przedstawiciele monarchów Rosji, Austro-Węgier i Niemiec zatrzymali się na Słup-nej w Mysłowicach, by uczcić przymierze.
A kiedy zabrakło im wina, wznieśli uroczysty toast wodą ze źródła. Wówczas schodziły się tu granice ich państw. A lwią głowę, ulubiony motyw władców europejskich, kazano wykonać dla upamiętnienia tego wydarzenia.
Posąg stanął przy najpopularniejszej wówczas alei turystycznej Śląska. Historycy szacują, że tygodniowo przechodziło nią blisko 8 tys. osób. Przyjeżdżali z Wrocławia i Berlina, Francji, Szwajcarii, Belgii i Holandii.
W latach 80. do strumyka pielgrzymowały w weekendy tłumy ludzi, a o jego właściwościach krążyły legendy. Podobno pewna kobieta, gdy przemyła sobie oczy jego wodą, odzyskała wzrok. Dziś woda nie nadaje się do picia.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?