MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Ćmok: Prędzej rozwód niż sprzedaż działki

(kpb)
Antoniego Czachurę (z lewej) na działce często odwiedzają wnuk Michał  i córka Katarzyna.
Antoniego Czachurę (z lewej) na działce często odwiedzają wnuk Michał i córka Katarzyna.
W naszym mieście jest kilkaset ogródków działkowych. Wszystkie powstały kilkadziesiąt lat temu jako pracownicze ogrody działkowe. Kiedyś nie każdego było stać na taki wydatek i kawałek gruntu był jedną z bardziej ...

W naszym mieście jest kilkaset ogródków działkowych. Wszystkie powstały kilkadziesiąt lat temu jako pracownicze ogrody działkowe. Kiedyś nie każdego było stać na taki wydatek i kawałek gruntu był jedną z bardziej pożądanych rzeczy. Dzisiaj już tak nie jest, ale działkowcy to wciąż bardzo liczna grupa społeczna.

Grządki i altana stały się dla nich treścią życia i nie wyobrażają sobie, że mogliby z niej zrezygnować.

Stanisław Starmach mieszka w centrum miasta. Na początku lat 80-tych, nieopodal swojej kamienicy wydzierżawił kawałek gruntu. Wiele spośród spędzonych tu chwil to jedne z najlepszych wspomnień jego i jego rodziny. Po piętnastu latach właściciel ziemi wypowiedział umowę. Później pan Stanisław zapadł na zdrowiu. W okresie rekonwalescencji po wylewie, którego doznał, okazało się, że jego znajomi są właścicielami nie używanego ogródka.

- Działka to jest rehabilitacja. Jeżeli się chodzi, grzebie, piele, podlewa, rozbudowuje, to nie ma nic lepszego - stwierdza Stanisław Starmach.

Po kilku latach działki, którą się zajął, inni właściciele ogródków mogli mu tylko zazdrościć. Ale jak to w życiu bywa, musiał ją opuścić. Od roku przebywa "na swoim". I to dosłownie, bo gdy tylko pogoda pozwala to Starmacha można zastać na ogródku przez cały dzień.

Antoni Czachura stał się właścicielem ogródka, bo namówił go do tego kolega z kopalni "Mysłowice". Zdecydował się i tak go to wciągnęło, że przez sześć lat szefował zrzeszeniu działkowców, do którego należy.

- Nie wyobrażam sobie życia bez działki. To jest coś pięknego. Mieszkam w bloku, ale od kilku lat to jest całe moje życie. To jest rekreacja! I to powinno być podtrzymywane - mówi pan Antoni.

Ogródki naszych rozmówców mają po 300 metrów kwadratowych, ale wyglądają zupełnie inaczej. Stanisław Starmach lubi przestrzeń, chce żeby można było pochodzić po trawie, usiąść ze znajomymi na ławeczce.

- Z jednej strony dużych kwiatków, żeby było kolorowo. No i trawniki, kilka drzewek - opisuje. W swoim ogródku nie hoduje jarzyn. Dla niego rekreacją jest samo koszenie i grabienie trawników, pielęgnowanie kwiatów i remont altany. Ogródek Antoniego Czachury wygląda nieco inaczej. Przestrzeń jest podzielona na dwie części. Z lewej rosną cukinie, ogórki, pomidory. Z prawej - drzewo i wystrzyżony trawnik.

- Żeby się położyć - uśmiecha się działkowiec. - Ale kwiatek jest najważniejszy. Cieszy oko - dodaje.

W dzisiejszych czasach ogródki działkowe są stosunkowo niewielkim wydatkiem. Jeżeli są zaniedbane, to można je kupić nawet za cenę telewizora plazmowego - około 5 tys. zł. Ale ich średnia cena waha się pomiędzy 7 a 12 tys. zł. Niektórzy mają na nich murowane domy, a nawet baseny. Wtedy cena może być jeszcze wyższa. Każdy działkowiec opłaca składkę do zrzeszającej ich organizacji - około 30 zł na rok. Miesięczna dzierżawa kosztuje kilkanaście groszy za metr kwadratowy, czyli nie więcej niż 50 zł miesięcznie za cały ogródek. Najwięcej płaci się za zużyty prąd i wodę. A w letnie dni, trzeba podlewać nawet dwa razy dziennie. Zwykle każdy działkowicz zużywa od kilkunastu do kilkudziesięciu metrów sześciennych wody w sezonie. Każdy metr kosztuje około 5 zł.

Sadzonki, nasiona, nawozy - na to również trzeba wydać pieniądze. Ale Stanisław Starmach ma na to sposób.

- Mam dużo wolnego czasu, więc szukam w różnych sklepach. Teraz kończy się sezon, więc ceny spadają - pokazuje worek nawozu do trawy, który kosztował 10 zł, ale sprzedano mu go za cenę kilkukrotnie niższą.

Jedyną rysą na tym idyllicznym obrazku są nagminne kradzieże. Złodzieje nie są wybredni, biorą co popadnie. Zimą głównie jedzenie - kasze, cukier, ryż, wszystko co zostanie w altanie. W okresach letnich, gdy kradzieży jest mniej, o swoim istnieniu przypominają złomiarze. Giną metalowe słupki, kable wystające z różnych urządzeń elektrycznych, a nawet całe ogrodzenia.

Nasi rozmówcy spędzają w swoich ogródkach prawie każdy dzień. - Stale jest jakaś praca - stwierdza Starmach.

- Gdybym powiedział żonie, że chcę sprzedać działkę, to prędzej doszłoby do rozwodu, niż do sprzedaży - uśmiecha się Czachura.

Takich osób jak Stanisław Starmach i Antoni Czachura jest więcej. To przede wszystkim emeryci i renciści. Tylko oni mogą oddać się takiej pasji.

- Młodzi przyjeżdżają głównie w weekendy. Organizują ogniska, imprezy. W wakacje również jest więcej matek z dziećmi. A nam czas wolno płynie, nam uciekają lata, a młodym godziny - stwierdza pan Stanisław.

od 7 lat
Wideo

Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na myslowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto