Teraz domaga się natychmiastowego uiszczenia 1,8 mln zł za wykonane prace, bowiem na wniosek radnych Grzegorz Osyra, prezydent miasta, zmuszony był przerwać inwestycję, tuż przed rozpoczęciem prac końcowych.
- W budżecie nie ma środków na dokończenie prac, ani na uregulowanie zobowiązań - mówi Michał Woźniczko, rzecznik prasowy UM w Mysłowicach. - Od poniedziałku prowadzimy negocjacje z Chemobudową. Przede wszystkim zabiegamy o odroczenie płatności oraz wypracowanie nowego harmonogramu ukończenia budowy hali. Mamy pewne pomysły dotyczące sfinansowania tego zadania, ale na razie nie chcę ich zdradzać.
Gdy zapytaliśmy o sytuację radnych miejskich, usłyszeliśmy, że prezydent może zapomnieć o tym, by rajcy wyrazili zgodę na zaciągnięcie kredytu lub pożyczki w banku, by w ten sposób dokończyć to zadanie.
- Prezydent doskonale wiedział, że Mysłowic nie stać na dokończenie budowy hali w tym roku - podkreśla Bernard Pastuszka, przewodniczący Rady Miejskiej w Mysłowicach. - Już w grudniu ubiegłego roku wnioskowaliśmy o natychmiastowe wstrzymanie prac. Jak zwykle prezydent wiedział lepiej i nakazał kontynuowanie zadania. Dopiero w kwietniu prace zostały wstrzymane, ale teraz trzeba zapłacić prawie 2 mln zł za wykonane dotychczas roboty. Z tego co wiem Chemo-budowa domaga się pieniędzy. Rozumiem to, ale nie mam pojęcia skąd je prezydent weźmie.
Z pewnością miasto nie może udać się po nie do banku, bo na to nie ma zgody radnych. W tej sytuacji wydaje się, że G. Osyra i jego współpracownicy mają dwa wyjścia.
Pierwsze z nich to natychmiastowa sprzedaż niektórych nieruchomości miejskich i dzięki środkom, które uda się w ten sposób uzyskać spłacić Chemobudowę.
Jednak ten plan ma jeden duży minus - trzeba przeprowadzić przetarg, co może potrwać nawet kilka miesięcy, a taka długo przedsiębiorca z pewnością nie będzie czekać i skieruje sprawę do sądu.
- Gdyby prezydent posłuchał naszych rad w grudniu, teraz nie byłoby już żadnych problemów, bo miał dość czasu na spokojną sprzedaż miejskich gruntów - mówi Pastuszka.
Inne rozwiązanie to poproszenie o odroczenie płatności. Jeśli Chemobudowa zgodziłaby się na takie rozwiązanie miasto zyskałoby czas zgromadzenie potrzebnych pieniędzy.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że negocjacje pomiędzy Urzędem Miasta Mysłowice a firmą zmierzają właśnie w tym kierunku. Jednak i to rozwiązanie nie podoba się radnym.
- Na miejscu prezydenta nie zapalałbym się tak do tego pomysłu - mówi Pastuszka. - Przecież to będzie zaciągnięcie kredytu tyle że nie w banku a u przedsiębiorstwa. I trzeba się głęboko zastanowić czy takie rozwiązanie nie okaże się jeszcze droższe niż zadłużenie się w banku.
Michał Woźniczko uważa, że postawa radnych nie jest konstruktywna. - Na razie ze strony radnych słychać tylko nie dla naszych pomysłów - mówi rzecznik. - Obawiam się, że taka postawa może doprowadzić do tego, że Chemobudowa znużona przeciągającymi się negocjacjami skieruje sprawę do sądu i wówczas będziemy musieli zapłacić nie tylko za zaległe faktury, ale także karne odsetki, opłaty komornicze oraz zapomnieć o szybkim dokończeniu inwestycji.
Negocjacje mają zakończyć się dziś. Jeśli nie dadzą efektów, pracownicy Chemobudowy nie wrócą na plac budowy.
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?