Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

LemON: Najpiękniejsze w rock'n'rollu jest to, że nie ma granic

Redakcja
Krzysztof Szymczak, Polska Press
Z Igorem Herbutem z grupy LemON rozmawialiśmy przy okazji koncertu na Przystanku Woodstock. Sprawdziliśmy, dlaczego rock'n'roll to cała gama emocji i dlaczego akrobatyka, którą kiedyś trenował Igor Herbut, wiąże się z wolnością.

Zespół LemON powstał w 2011 roku. Grupa okazała się odkryciem talent show Must Be The Music, do którego zakwalifikowali się na precastingu we Wrocławiu.Wydali łącznie już cztery albumy: "LemON", "Scarlett", "Etiuda zimowa" i ostatni "Tu". Płyta "Tu" to spora wolta w twórczości grupy. Zespół idzie w zupełnie nowym, niekomercyjnym i zdecydowanie bardziej rockowym kierunku niż dotychczas. O tej zmianie i rock'n'rollu rozmawialiśmy z Igorem Herbutem tuż przed woodstockowym koncertem - jednym z najlepszych wydarzeń całego festiwalu. LemON udowodnił w Kostrzynie nad Odrą, że ma świetny kontakt z publicznością. To był niesamowity koncert, wyzwalający pozytywną energię i łzy wzruszenia - zwłaszcza w momencie, gdy Igor poprosił publiczność o przywołanie wszystkich najpiękniejszych wspomnień.

Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Igorem Herbutem z grupy LemON.

Drzemie w Tobie rock’n’roll?

Wiele czuję muzyki, wywodzę się z folku, a folk to taki drugi rock’n’roll. Wiele się zmieniło w naszych życiach prywatnie, ale też w bandzie. Zmieniła się również nasza muzyka. Cieszę się, że wróciliśmy na Przystanek Woodstock, dwa lata temu graliśmy na muzycznej scenie Pokojowej Wioski Kryszny. To była magia.

Masz jakieś rock’n’rollowe sposoby na stres?

Przed koncertem, jak widzisz, ogromne skupienie. Później ten stres odpływa. Wiele bandów ma tak, że zaprasza ludzi do garderoby, jest impreza, Sodoma i Gomora. A my zupełnie na odwrót. Nie imprezujemy, nie rozmawiamy za dużo. Dopiero po zejściu ze sceny pojawia się typowy, encyklopedyczny rock’n’roll.

Ta potrzeba skupienia wynika z Waszej kultury - kultury łemkowskiej?

Możliwe, że trochę tak. Przede wszystkim zależy nam na słuchaczu. W związku z tym chce się bardzo dać z siebie wszystko i jeszcze trochę. Chce się zrobić to dobrze, z trzeźwym umysłem, z trzeźwym ciałem. To jest dla mnie ważne.

Nawiązując do płyty „Tu”: można zaobserwować przeskok od tego, co wybrzmiewało na poprzednich albumach. Skąd ta różnica? To wynik dojrzałości artystycznej, a może zmieniła cię podróż do Japonii, gdzie kultywowana jest filozofia życia w „tu i teraz”?

To jest wynik poszukiwań. Tacy jesteśmy jak ta płyta. Takie tematy chcemy poruszać, taką muzykę chcemy tworzyć. Rzeczywiście, nastąpiła jakaś tam wolta. Dla niektórych jesteśmy debiutantami, dla innych ta płyta może w ogóle nie istnieć, a jeszcze dla innych rozwinęliśmy się razem ze swoimi słuchaczami. I to jest piękne. Jestem bardzo ciekaw, na co będzie nas jeszcze stać. Na pewno ta płyta była osobiście mi bardzo potrzebna.

Dużo osobistych refleksji słychać na tej płycie. Nie boisz się odkrywać przed publicznością?

Czy ja piszę o sobie i o swoich przeżyciach? Gdybym powiedział, że nie, to i tak pewnie byś nie uwierzyła. Staramy się być prawdziwi, autentyczni i robić rzeczy stąd (Igor wskazuje w tym momencie na swoje serce - przyp. red..). Może to brzmi jak frazes, ale tak właśnie jest. To, o czym piszemy, jest po prostu ważne. Ma to również mocne podszycie w naszym osobistym życiu.

Jesteś autorefleksyjny?

Trudno jest oceniać siebie samego. Mocno skupiam się na rozwoju i budowaniu fajnej rodziny, która sama się tworzy i którą jest Lemon. Nagrywamy albumy na setkę, bo tak dobrze się znamy. Wiele osób też nie wie, jak gramy i dopiero naszą muzykę poznaje.

Dla artysty taka autorefleksyjność jest dobra, konstruktywna?

Życie ze mną w ogóle jest swego rodzaju rollercoasterem. W środowisku mówi się: artysta głodny, artysta płodny. Mówiłem już to nieraz, że trudniej czerpać mi inspirację z radosnych chwil. Rzeczywiście, częściej inspiruję się tym, co trudne. Mam w sobie jakiś problem do rozwiązania i to przekłada się na muzykę. Tworzenie to poszukiwanie, to trudne. Ale myślę, że się udało. Zresztą, nie byłoby tego bez chłopaków. Jesteśmy bandem i chcę, żeby tak pozostało.

A nie obawiałeś się, że - choćby w warstwie tekstowej - ta płyta okaże się za trudna dla publiczności?

Nie myślałem o skutkach. Jesteśmy dumni z tego albumu. Zrobiliśmy go tak, jak czuliśmy. I widzisz, po tej właśnie płycie wiele osób zwróciło się do nas. To nie jest komercyjny projekt, nie trafi do tak wielu odbiorców, ale trafi do zupełnie innych miejsc. I to jest bardzo ciekawe zjawisko. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

Słychać rock’n’rollowe brzmienie, inspirację muzyką lat 70.

Bo słuchamy takiej muzyki, czytamy o tych właśnie artystach. Pink Floyd, Led Zeppelin, The Beatles. Posiłkowaliśmy się zresztą taką encyklopedią „Recording The Beatles” (książka autorstwa Kevina Ryana i Briana Kehewa) przy utworze „Po”, Hary postawił cztery majki. Znaleźliśmy dokładnie takie modele jak w tej książce, zainstowaliśmy bębny i rzeczywiście, one brzmią oldschoolowo, fazy się dziwnie nachodziły na siebie. Realizator myśli: „wow! nie zrobiłbym tak!”. A to działa. Dużo jest inspiracji, ale wciąż bazujemy na tym, co my mamy w głowach. To jest dla nas najważniejsze.

Nie tak dawno występowaliście także na The World Games**, igrzyskach sportów nieolimpijskich, we Wrocławiu. Wiem, że trenowałeś akrobatykę. Skąd właśnie taka sportowa pasja? **

Z szukania wolności pewnie, bo jednak robiąc salto w tył z trzech metrów czujesz się wolnym człowiekiem. Ale była kontuzja, potem kontuzja na scenie...

Po rzuceniu krzesłem.

Tak, po rzuceniu krzesłem. Ponoć to jest rock’n’roll i emocje. W rock’n’rollu najpiękniejsze jest to, że nie ma granic.

Jakie plany na przyszłość?

Niczego nie planuję. Zobaczymy, co się wydarzy. Na pewno będziemy dalej poszukiwać i tworzyć muzykę. Koncert woodstockowy śnił mi się przez sześć nocy z rzędu. Teraz czas na kolejne muzyczne sny.

Dziękuję bardzo za rozmowę.


rozmawiała
Kinga Czernichowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: LemON: Najpiękniejsze w rock'n'rollu jest to, że nie ma granic - Wrocław Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto