Cmentarz żydowski w Mysłowicach przy ul. Stawowej jeszcze tego lata służył komuś za regularne wysypisko śmieci. Rosnące tu drzewa i krzewy zamieniły się z czasem w dzikie chaszcze. Nekropolię upodobali sobie także wandale. Co się dało, powynosili, poprzewracali macewy, zostawili stosy śmieci. Pierwsza podniosła alarm Małgorzata Płoszaj, badaczka judaików Śląska współpracująca z portalem "Wirtualny Sztetl". Na odzew nie trzeba było bardzo długo czekać. Do pracy wzięli się mysłowiczanie, głównie mieszkańcy dzielnicy. Społecznicy w trzy miesiące wywieźli ponad 20 kontenerów śmieci, wycięli samosiejki, podnieśli specjalnym urządzeniem 15 macew ważących od 1,5 do 2 ton. Zimą zawieszają prace i wrócą tu na wiosnę. Chcą przywrócić Mysłowicom zapomniane miejsce, zrobić z niego perełkę, którą będą mogli odwiedzać turyści z całego kraju.
Rabin Yehoshua Ellis zaoferował pomoc w tłumaczeniu napisów na macewach z języka hebrajskiego na język polski. - Tak, aby Polacy przychodzący na cmentarz mogli przeczytać, kto na nim spoczywa - mówił.
- Najbardziej fantastyczne jest to, że ten cmentarz żyje teraz życiem tych ludzi, którzy na nim pracują - cieszy się Adam Lidner z Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Katowicach. - Mysłowiczanie sami odkrywają groby ludzi, którzy dali temu miastu ogromną kromkę chleba. I nikt tutaj nie mówi, że renowują cmentarz dla Żydów. Oni robią to dla siebie, dla swoich Mysłowic - mówi.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?