Afera w Szpitalu nr 2 w Mysłowicach. Rozmowa z dyrektorką Ewą Ficą: Sama wnioskowałam o kontrolę

Trzynastu nieprawidłowości doliczyli się urzędnicy kontrolujący szpital. Dotarli do umów i protokołów potwierdzających wykonanie remontu oddziału rehabilitacyjnego, którego nie było...
Ewa Fica: Remontowany był oddział chirurgii urazowo-ortopedycznej i izba przyjęć. Umowy nie są jednak fikcyjne, bo dotyczą właśnie prac tam prowadzonych. Sporządził je prawnik i uważam, że nikt nie miał złych intencji. Błąd jest w nazwie oddziału, a przy zamieszaniu spowodowanym remontem w szpitalu nikt go nie wyłapał. Są jednak świadkowie, którzy potwierdzą, że prace zostały faktycznie wykonane. Włożyliśmy w niego kilkadziesiąt tysięcy złotych, pozyskaliśmy sponsorów, z wynikiem finansowym za ten roku wyszliśmy na zero. Bez strat. To nie jest żaden przekręt, raczej "literówka" w umowie. Gdybym chciała wyprowadzić pieniądze, nie wnioskowałabym wcześniej o przeprowadzenie kontroli w szpitalu. Wierzę, że wszystko się wyjaśni.

Jak to się stało, że zatrudniła pani na stanowisko głównej księgowej osobę bez wymaganego stażu pracy na stanowisku kierowniczym?
EF: W trakcie zamykania bilansu za 2011 rok z pracy zrezygnowała poprzednia główna księgowa i musiałam ją zastąpić. Wybrałam dziewczynę, która ma wyższe wykształcenie w zakresie rachunkowości i była zaznajomiona ze wszystkimi sprawami. Została pełniącą obowiązki na czas rozstrzygnięcia konkursu na to stanowisko. Niestety, nadal nie ma nim zainteresowania, a ja nie mogę zatrudnić na to stanowisko zwykłego referenta. W tej sytuacji powinno liczyć się to, czy dana osoba potrafi zadbać o finanse.

Skąd tipeksowanie i nieczytelne podpisy na fakturach?
EF: O tipeksowaniu dowiedziałam się dopiero podczas kontroli. Na fakturze ważna jest kwota, a ta na wszystkich fakturach zgadza się. Nie uważam też, aby faktury były źle (nieczytelnie - przyp. red.) podpisywane. Dla mnie najważniejsze jest, aby faktura była dobrze opisana merytorycznie. Opisywanie jest prowadzone cały czas w taki sam sposób, jak w latach poprzednich i dotąd nikt nie zarzucał fakturom nieczytelności.

Jest jeszcze kwestia zlecenia usług diagnostycznych działającej przy szpitalu prywatnej pracowni tomografii komputerowej bez wymaganego konkursu...
EF: Po otwarciu pracowni zawarliśmy z firmą Scanx umowę wstępną do czasu ogłoszenia konkursu i taką umowę mieliśmy prawo mieć. Za tę sprawę odpowiadał prawnik, który już z nami nie pracuje. Konkurs przeciągał się, bo początkowo nie mogliśmy się porozumieć z firmą co do terminów płatności - chciałam, aby wydłużyć go do 60 dni, a firma Scanx nalegała na 30 dni. Obecnie konkurs jest już rozstrzygnięty i firma wygrała go. Dzięki temu zaoszczędziliśmy dużo na transporcie pacjentów. Wcześniej tomografia kosztowała nas rocznie 169 tys. zł plus koszty transportu, oscylujące na poziomie 189 tys. zł. Teraz, szacujemy je na 153 tys. 490 zł. Zależeć będą od liczby pacjentów wymagający badania.

Niektóre remonty były też prowadzone bez przetargów, choć wysokość kosztów (ustawa o zamówieniach publicznych) kwalifikowała je do nich?
EF: Tak było gospodarniej. Firmy budowlane nie kosztują tyle, ile zatrudnienie o umowę zlecenie czy o dzieło. Dla przykładu podam, że wyremontowane w ten sposób cztery gabinety lekarskie przy izbie przyjęć kosztowały nas 54 tys., a miasto za remont kaplicy w szpitalu po przetargu zapłaciło ponad 40 tys. A to tylko jedno pomieszczenie.

Więcej o wynikach kontroli w Szpitalu nr 2 w Mysłowicach czytaj tutaj